Miłosna opowieść o wspaniałej winiarni, która Mrocznym Dworem się stała.
Mroczny Dwór to doskonała sceneria halloweenowego filmu. Poplątane krzewy pną się tutaj po podniszczonych murach, pająki plotą swoje lepkie sidła, ciemne korytarze przyciągają jedynie najodważniejszych Odkrywców… Czy uwierzysz jednak, że nie zawsze tak było? Ten mroczny zakątek był niegdyś wspaniałą winiarnią, w której rozegrała się poruszająca historia.
Opowieść o miłości silniejszej od śmierci
By zrozumieć historię Mrocznego Dworu, należy cofnąć się w czasie do roku 1481. Mandorianie przygotowywali się wówczas do 500-lecia miasta. Zaplanowano szereg ekscytujących uroczystości, ale to opera, kierowana przez słynnego Alfredo Pierluiggi Strappato, wzbudzała największe emocje. Nadmienić jednak trzeba, że nie chodziło wcale o wspaniały występ, lecz o ujmujące obejście kompozytora. Jego wrodzony talent, uprzejmość i nienaganna uroda rozbudzały kobiece fantazje. Nie było zatem żadnej Mandorianki, która świadomie zrezygnowałaby z castingu na odtwróczynię głównej roli. Była to wszak wielka okazja – każda kandydatka mogła poznać Alfredo osobiście.
Przygotowania rozpoczęły się więc wcześnie. Pierwsze suknie zamawiano już rok przed wydarzeniem, a utarg z rzekomo miłosnych mikstur był w tym sezonie rekordowy. Alfredo cenił sobie te zabiegi i każdą kandydatkę traktował z należytą subtelnością, jednakże długo pozostawał obojętny na kobiece wdzięki i talenty. Aż do czasu…
Do komnaty weszła Anna Hertz
Szła powabnie, miarowo, z uniesioną brodą i bystrym spojrzeniem. Miała w sobie coś przyciągającego, lecz uroda jej nie była zjawiskowa. Podobnych kandydatek Alfredo widział już setki, ale nie miało to teraz żadnego znaczenia. Gdy Anna mówiła, cały świat stawał się małym. Jej ogromna wiedza, błyskotliwość myśli i zachwycający głos wprawiały Alfredo w przedziwny, dotąd nieznany mu stan. Niedługo potem pojął, że była to miłość.
Anna, z domu Hertz, pochodziła z rodziny, która od lat prowadziła znaną winnicę. Produkowane tam wina kupowano na całym świecie! Mandoriańskie alkohole kojarzyły się więc z Hertzami i znane były jako czule słodkie, niezaskakująco cierpkie i przeznaczone jedynie dla mocnych głów. Alfredo nie potrzebował jednak dodatkowego upojenia. To Anna stała się odtwórczynią głównej roli i zarazem jego muzą.
Potem sprawy potoczyły się szybko i pomyślnie. Dwa lata później, w pewne czerwcowe popołudnie roku 1483, tych dwoje powiedziało sobie uroczyste “tak”. Alfredo nigdy nie wyjechał z Mandorii, a winnica stała się ich wspólnym dziedzictwem. Rozmach wesela porównywano zaś z niedawnymi obchodami rocznicowymi.
Kłopoty w raju
Życie Alfredo i Anny upływało słodko. Nawet śmierć państwa Hertzów nie przerwała idylli – jedynie na moment pogrążyła małżeństwo w żałobie. Słynna para szybko stanęła na nogi, przejmując obowiązki nad winnicą i łagodząc smutek ciężką acz uzdrawiającą pracą. Potem radość trwała długo, lecz nie na zawsze. Anna zaczęła tracić siły.
Pierw choroba postępowała powoli, ledwo dając się we znaki. Objawy leczono doraźnie, bez martwienia się o przyszłość. Potem było jednak gorzej i gorzej. Podstępna choroba toczyła ciało Anny i nawet znachor Askaniusz nie potrafił temu zaradzić. Alfredo podjął więc odważną decyzję, nad którą nie zastanawiał się nawet przez chwilę – przestał komponować, by w pełni poświęcić się opiece nad małżonką.
Mimo to winnica stopniowo popadała w ruinę, a Anna nikła w oczach. Idylla ostatecznie dobiegła końca w roku 1510. Anna zmarła.
Nieplanowane szaleństwo
Alfredo nie potrafił żyć bez swojej muzy. Jej obecność była wyczuwalna w każdym kącie, a mandoriańskie ulice stały się smutne jak nigdy. Nie potrzeba było dużo czasu, by postać kompozytora stała się jakby słabsza, mniej wyraźna, bez dawnego wigoru. Mandorianie szeptali wówczas, że Alfredo chce jak najszybciej dołączyć do ukochanej.
Postępujące szaleństwo potwierdzały zresztą czyny. Kompozytor wpadł w szpony hazardu, a w winnicy urządził miejsce spotkań lokalnych rabusiów. Stan ten nie mijał. Żałoba przestała przypominać żałobę, a rzeczywistość zdawała się wymykać Alfredo spod kontroli. Interwencja stała się niebawem koniecznością, na skutek czego Gildia Kupiecka wykupiła winnicę.
Długi Alfredo zostały spłacone, ale co stało się z samym Alfredo? Tego nikt nie wie. Kompozytor zniknął – zupełnie, jakby rozpłynął się w powietrzu. Niektórzy Mandorianie twierdzili wprawdzie, że widzieli jego majaczącą, pełną obłędu postać gdzieś między Skarbcem a Portem, ale było to dalekie prawdzie. Alfredo zaszył się bowiem w piwnicach winnicy. Tam, gdzie rzeczywistość nie przypominała mu o ukochanej, a mury wciąż pachnące winem otulały jego obolałe i zmęczone serce.
Nie wiadomo, jak jego losy potoczyły się dalej, ale Mandorianie starszej daty opowiadają różne historie. Najpopularniejsza jest niestety mroczna. Wynika z niej, że Alfredo próbował przywołać ducha Anny, jednak rytuał nie przebiegł pomyślnie. Małżonka zaniepokoiła się obłędem ukochanego, przez co jej duch stał się niespokojny i nawet niebezpieczny. Podobno wciąż przebywa w Mrocznym Dworze… Ale czy to prawda? Każdy Odkrywca musi sprawdzić to samodzielnie.